Akumulatory: palący problem? cz.1

Akumulatory litowe to magazyny energii. Od czasu katastrofy Samsunga Note 7 i spektakularnego spalenia Tesli nasuwa się pytanie: czy w ogóle są bezpieczne?

Amerykańska prasa kocha Elona Muska i z lubością rzuca się na historie sukcesów jego firm Tesla oraz SpaceX, ale też nie pozwala zapomnieć o ich spektakularnych porażkach. I tak informacja o „eksplozji” Tesla Model S w Indianapolis na początku listopada ubiegłego roku obiegła świat lotem błyskawicy. Tak samo jak w sprawie wypadku na Florydzie z autopilotem w roli głównej (patrz: CHIP 09/2016), nagłówki sugerowały, że ludzie zapłacili życiem za niedopracowaną technologię. Nie mniejszy rozgłos zdobył Samsung Galaxy Note 7, który zyskał złą sławę wskutek licznych samozapłonów – ta poważna wada wyszła na jaw wkrótce po rynkowym debiucie produktu. Samsung nie zdołał rozwiązać problemu dotyczącego akumulatorów urządzenia i w końcu musiał całkowicie wycofać z rynku Note 7, gdyż nawet urządzenia po wymianie się zapałały.

Te dwa opisane przypadki nie wystarczają jednak do uzasadnienia ogólnego strachu przed akumulatorami litowo-jonowymi. Takiego zdania są także eksperci. Zwłaszcza casus Samsunga pokazał, że wymagania producentów smartfonów doprowadzają technologię akumulatorów do jakichś granic. W celu optymalizacji wydajności i gęstości energii pomiędzy elektrodami akumulatora umieszcza się coraz cieńsze separatory. W urządzeniach najnowszej generacji folia separująca ma grubość zaledwie kilku milimetrów, pomimo tego musi skutecznie izolować od siebie komponenty. Kłopoty produkcyjne (np. zgniecenie folii) nie zawsze skutkują wadą możliwą do wykrycia w procesie kontroli jakości, ale ich konsekwencją jest odsunięte w czasie zwarcie. Problemem tutaj jest zdaniem inżynierów to, że ogniwa akumulatorów „oddychają”: wskutek zmian w strukturach krystalicznych lekko zwiększają objętość przy ładowaniu i z powrotem kurczą się przy rozładowaniu. To obciążenie mechaniczne może w końcu w trakcie działania urządzenia spowodować rozerwanie naruszonej na etapie produkcji folii separującej.

Zwarcia w ogniwach prowadzą do wystąpienia bardzo wysokich prądów, co w efekcie powoduje podniesienie temperatury nawet do 200-220 stopni Celsjusza i ich przegrzanie. Przy tak wysokich temperaturach komórki pękają wskutek wytworzonego ciśnienia i dochodzi wówczas do wycieku elektrolitu, którego część odparowuje. Od temperatury ok. 220 stopni elektrody się rozkładają. Wtedy wydziela się wodór, a iskrzenie doprowadza do jego zapłonu. Takie uszkodzenia akumulatorów są naturalnie niebezpieczne, ale naukowcy powołują się w tym momencie na statystyki: problem ma dotyczyć zaledwie jednego na 40 000 spośród ponad dwóch milionów wyprodukowanych Galaxy Note 7.

Czytaj dalej: http://www.weipolska.pl/akumulatory-palacy-problem-cz-2/

Facebook Comments

Dodaj komentarz

Kontynuując przeglądanie strony, wyrażasz zgodę na używanie przez nas plików cookies. więcej informacji

Aby zapewnić Tobie najwyższy poziom realizacji usługi, opcje ciasteczek na tej stronie są ustawione na "zezwalaj na pliki cookies". Kontynuując przeglądanie strony bez zmiany ustawień lub klikając przycisk "Akceptuję" zgadzasz się na ich wykorzystanie.

Zamknij